Nie wystarczą dobrzy aktorzy i kilka widowiskowych scen, żeby powstał udany film akcji. Friedkinowi dawno żaden film nie wyszedł tak, jak "Żyć i umrzeć w Los Angeles" albo "Francuski Łącznik", ale nawet poprzedni "Regulamin zabijania" (też z Tommy Lee Jonsem) był lepszy. Niektóre sceny wręcz kuriozalne - np. pośpieszne "kowalskie" przygotowanie noża. Do tego
pretensjonalne cytaty - ni to z Biblii ni to z Boba Dylana. Nie polecam.